Kiedy przed oczami wyobraźni Twojego klienta zostanie namalowany obraz sielanki, bezproblemowego życia, zaspokojonej potrzeby, wtedy gotów jest zostawić u Ciebie swoje pieniądze. Zwracaj się do niego językiem, który opisany jest w tym artykule, czyli językiem korzyści.
Czym jest język korzyści?
Aby zachęcić odbiorcę do skorzystania z oferty, nie wystarczy napisać, że coś jest super, niezawodne i w ogóle najlepsze. Po pierwsze – wszystko takie jest, a po drugie – konsumenci już dawno przestali wierzyć w te puste frazesy. Odbiorca oczekuje, że zostanie rozwiązany jego problem. Ten sam odbiorca zwróci się i zaufa temu, kto najbardziej obrazowo przedstawi doskonałą wizję jego przyszłości, osiągniętą podjętymi krokami.
Zatem język korzyści to pozytywny przekaz dla odbiorcy, którego chcemy nakłonić do wykonania działania, na którym nam zależy. Jest to język manipulacji, który pokazuje benefity z wykonania tego działania (np. zakupu), przedstawia wizję lepszego życia, realizacji marzeń lub zdobycia potrzebnej wiedzy.
Przeczytaj również: Call to action – sposób na ożywienie strony internetowej
Jak pisać językiem korzyści, aby był skuteczny?
Możesz wychwalać swoją ofertę, wymieniać zalety, ale to wszystko na nic, jeżeli odbiorca komunikatu nie zobaczy, jak jego problemy zostaną rozwiązane.
Podstawowy schemat pisania językiem benefitów: cecha – zaleta – korzyść
Kiedy opisujesz produkt, wymieniasz cechy, takie jak wymiary, waga, kolor lub te, które odpowiadają za funkcjonalność. Same suche fakty o tym, jak wygląda produkt, nie przekonają przyszłego klienta, chyba że szuka identycznego artykułu, ale w czerwonym kolorze.
Pokaż zalety, jakie posiada dany produkt dzięki wymienionym wcześniej cechom. Zalety – to już coś. Teraz u klienta pojawia się światełko, że może jednak sprawa jest warta przemyślenia.
Światełko to dla Ciebie wciąż za mało – po drodze do celu, klient zobaczy ich wiele. I tu pojawia się okazja, by go zatrzymać – przedstaw korzyści, jakie dają zalety wynikające z cech produktu. Przed oczami odbiorcy namaluj obraz, na którym wyraźnie zobaczy siebie radującego się jak dziecko, gdy osiągnął satysfakcję z wreszcie rozwiązanego problemu.
Co powinien zawierać język korzyści?
Przede wszystkim należy pisać zrozumiale, a to oznacza, że musisz wiedzieć do kogo piszesz, jakie emocje nim kierują i w jaki sposób możesz rozwiązać jego problemy.
Grupa docelowa – pisz do Twojego klienta
Określenie grupy docelowej jest podstawowym elementem każdej strategii marketingowej. Posiadając produkt lub usługę, kierujesz go do określonego nabywcy. Znając to, czego szukają przedstawiciele takiej grupy, jakie problemy chcą rozwiązać, w jaki sposób poprawić jakość swojego życia – wiesz jakie korzyści należy przedstawić, aby przyjęli ofertę za pewnik.
Dopasowany język – mów tak jak Twój klient
Kiedy znasz swojego adresata, dopasujesz do niego język komunikatu. Posiadaną wiedzę zastosujesz do tego, aby dopasować styl i ton przekazu do Twojego odbiorcy, tak aby był przejrzysty, czytelny i zrozumiały.
Emocje – buduj te pozytywne gasząc negatywne
W celu osiągnięcia zamierzonego celu pisarskiego, musisz spowodować, aby w czytelniku pojawiła się ekscytacja. Ludzie podejmują decyzje, również te zakupowe, pod wpływem emocji. Nawet ci, którzy twierdzą, że zawsze dogłębnie analizują każdą decyzję, swoje wnioski, czy tego chcą, czy nie, opierają na głęboko osadzonych emocjach. Twoim zadaniem jest wyciągnąć je na powierzchnię.
Obietnice – tylko prawdziwe i poparte danymi
Prawdziwe obietnice wywołają lub spotęgują emocje nabywcy. Deklaracje oparte na konkretnych danych czy opinii znanego eksperta przybliżą klienta do zakupu.
Podsumowanie – czy można działać w e-commerce bez języka korzyści?
Można – o ile chcesz prowadzić interes dla samego siebie i posiadać fajną stronę www. Kiedy jednak poważnie bierzesz się za biznes w sieci, zazwyczaj coś sprzedajesz. Aby sprzedać to coś, musi chcieć kupić to ktoś. Gdy spośród tych wszystkich ktosiów wyłonisz Twojego klienta, napisz mu, co sprzedajesz, jakie to ma zalety i jak dzięki tym zaletom poprawi się jego życie.
Autor tekstu: Maciej Zieliński